Brązowowłosa dziewczyna siedziała
w pięknym, kolorowym ogrodzie na trawie. Na uszach miała słuchawki – to był jej
jedyny sposób na odcięcie się od całego świata i otaczających ją problemów,
których ostatnio przybywało jej coraz więcej. Niedawno skończyła swój pierwszy
dzień w pracy i czuła się okropnie. Jakieś dwie, wścibskie baby zaczęły głośno
rozmawiać o tym, ze matka Juliette to jakiś potwór bez serca, bo jak można na
oczach własnego dziecka obściskiwać się
z obym facetem, nie mając nawet rozwodu. I mimo tego, że po części zgadzała się
z nimi, to nie życzyła sobie, aby ktokolwiek mówił o jej mamie w ten sposób.
Najgorsze w tej całej sytuacji było to, że jak tylko ją dostrzegły to od razu
zamilkły. Żadnego „przepraszam”. Nic. I kiedy już myślała, że odpocznie sobie w
ramionach Bruna to okazało się, ze akurat dzisiaj musi pomóc Jacobowi w
malowaniu pokoju. A Doris musi im oczywiści towarzyszyć. Szkoda tylko, z nikt
się nią nawet nie zainteresował. Jeszcze kilka miesięcy temu lubili spotykać się
wszyscy razem. Sprawiało im to przyjemność. Jeszcze kilka dni temu Bruno cały
czas do niej pisał, dzwonił. A teraz czuła się jakby zniknęła z ich życia.
Jakby stała się powietrzem. Nagle poczuła jak ktoś wbija jej palec w ramię.
Ponieważ nie spodziewała się tego, podskoczyła ze strachu i szybko obejrzała
się do tył€. No tak, mama. Nowa mama. Uśmiechnięta, miła i spokojna mama. A
przede wszystkim fajna – tego Jul zawsze brakowało najbardziej.
- Musimy porozmawiać.
- Staram się o to od jakiś czterech miesięcy. – odpowiedziała
Juliette, a jej serce zabiło mocniej. Pojawiła się nadzieja na dowiedzenie się
prawdy.
- Nie o tym co chcesz wiedzieć będziemy rozmawiać. Zdaję
sobie sprawę z tego, że jest Ci teraz ciężko. Ale nadszedł czas żebym to ja
zrobiła w końcu coś dla siebie. Zawsze byłam taką, jaką wymarzył sobie Twój
ojciec. Przez całe 16 lar zdążyłam wmówić sobie, że to mi właśnie odpowiada.
Tylko, ze spotkała Conrada. I powróciła stara Christie. Przez wiele lat
starałam się zahamować swoje uczucia do niego, ale mmi nie wyszło. Kocham go i
Inie mogę go ponownie stracić. Zbyt wiele straciłam już. Zawsze starałam się
bronić przed wszystkimi przykrościami. Chciałam, chcę i zawsze będę chciała dla
Ciebie jak najlepiej. Wyrosłaś na wspaniałą osobę. Dlatego roszę, postaraj się
mnie zrozumieć. Twój tato złożył pozew o rozwód, sprawa jest jutro.
Kobieta miała załzawione oczy, Juliette również – chociaż
nie zdawała sobie z tego sprawy. W tym momencie wiele rzeczy zrozumiała i
zaakceptowała. Jej mama przez całe życie męczyła się z ojcem tylko i wyłącznie
dla niej. Nie odeszła od swojego męża tylko po to, zdyb ona, Juliette, mogła
żyć w luksusach. Ta sztywna, jak zawsze o niej mówiła jej własna córka, kobieta
poświęciła dla niej całe życie. Nie szukała miłości swojego życia. Nie wróciła
do miasteczka, które kochała. Straciła 16 lat życia.
- Czy rozwód jest w Paryżu?
Juliette siedziała w dużym, czarnym i zadbanym Citroenie.
Zastanawiała się co ma powiedzieć tacie, gdy go zobaczy. Jak powinna się
zachować kiedy Cornelia otworzy jej drzwi. I przede wszystkim – czy odwiedzić
Emanuela. Chciała o tym wszystkim porozmawiać z Doris albo Brunem, ale gdy tym
razem zadzwoniła do nich, to odebrała ich mama i oznajmiła jej, że są zajęci.
Powiedziała to jednak takim tonem, ze każdy głupi domyśliłby się, iż skłamała.
Dziewczyna nie miała pojęcia co złego im zrobiła, ale powoli ich zachowanie
zaczynało ją irytować.
- Widziałem się z Marcelem. – podekscytowany głos Conrada
przywrócił Juliette do rzeczywistości. Wytężyła słuch i wsłuchała się w
rozmowę. – Z początku nie chciał ze mną nawet rozmawiać. Ale jakoś go namówiłem
i w końcu się umówiliśmy w jakimś chyba nowym barze. Przeprosiłem go,
powiedziałem mu jaka jest teraz sytuacja. Przyznałem się, że za nim tęskniłem.
I pokazałem zdjęcie Juliette. Wyjaśniłem mu wszystko. I Ty wiesz co on zrobił?
Przytulił mnie tak jak kiedyś, jak brata i powiedział, że było mu bardzo
ciężko.
Juliette spojrzała na zegarek. Było dość wcześnie jak na
wakacje, a Cornelia była śpiochem. Ale jeśli ona śpi, to sprzątaczka na pewno otworzy.
Po chwili usłyszała dźwięk przekręcanego klucza, a jej oczom ukazał się
niespotykany widok. Niepomalowana, rozczochrana i spuchnięta od płaczu
dziewczyna, w rozciągniętych, starych dresach. Takiej Cor jeszcze świat nie
widział.
- Cornelia? – zapytała zdziwiona i zarazem nieźle
wystraszona Juliette. Coś tu nie pasowało.
Jednak nie otrzymała żadnej odpowiedzi. Za to zapłakana
dziewczyna zarzuciła ręce na szyję byłej przyjaciółki i szepnęła zasmarkana:
- Jak dobrze, że przyszłaś.
Juliette postawiła na stole dwa kubki herbaty, usiadła na
jednym z krzeseł i wpatrzyła się w Cornelię. Spodziewała się wszystkiego –
radości, złości, kłótni. Tylko nie tego. Zupełnie nie rozumiała co się dzieje,
a Cornelia nie była w stanie mówić. Cały czas płakała i smarkała – na zmianę.
Teraz powoli zaczynała się uspokajać.
- Gdybyś nie przyszła to chyba bym się zabiła. Wiesz, wiele się
u mnie zmieniło. – Juliette przysunęła do siebie kubek herbaty i wpatrzyła się
w ścianę. Nie wierzyła w to, co mówiła Cor. Ona zawsze tak mówiła, a nigdy
jeszcze sobie nic nie zrobiła. – Nawet nie wiem od czego powinnam zacząć. Chyba
od naszej ostatniej rozmowy. Skłamałam, byłam w ciąży. – Juliette gwałtownie
przeniosła wzrok na byłą przyjaciółkę. – Z Emanuelem to była głupota. W ten
dzień co wyjechałaś całą paczka poszliśmy do nowego klubu w centrum. Dziewczyny
od razu zaczęły się kleić do jakiś staruchów, nie wiem co w nie wstąpiło.
Jednak ja z Emanuelem jakoś nie mieliśmy nastroju do zabawy. W końcu wyszliśmy
stamtąd. Postanowiliśmy się zabawić w Twoją ulubioną zabawę. Napiliśmy się
troszkę, Emanuel wynajął pokój w jakimś tanim hotelu do którego tak normalnie
bym nie weszła. Długo rozmawialiśmy i nie miało się stać nic złego. Ale stało
się, niestety. Poniosło nas. To był pierwszy chłopak z którym… no wiesz. Było
wspaniale… Ale nic do niego nie czułam. Chyba dlatego następnego dnia nie
potrafiłam mu powiedzieć, ze to nic dla mnie nie znaczyło. Potem okazało się,
że on miał tak samo, jednak nie powiedział mi o tym od razu. No i tak to się
ciągnęło. Az w końcu wpadliśmy. Gdy powiedziałam o tym rodzicom to nawet się
nie wkurzyli. Nie skomentowali tego nawet. – w jej oczach pojawiły się ponownie
łzy. – tato zadzwonił od razu do znajomego lekarza. Nawet nie miałam nic do
powiedzenia. Wszystko zostało załatwione tak, żeby nikt się o tym nie
dowiedział. – teraz już obie płakały. – Po operacji tato spytał czy chcę się
pożegnać z resztkami swojej głupoty, rozumiesz? Przez tydzień się do mnie nie
odzywali, a potem sobie wyjechali na Hawaje. Zostawili mnie samą, bo przecież
musze teraz dużo wypoczywać. Nawet sprzątaczce dali urlop.
Juliette oparła się o kolumnę i zamknęła oczy. Nie wierzyła
w to co usłyszała. Dookoła panował szum, ludzie wracali do domu, jechali na
zakupy, na spotkania ze znajomymi. Paryż – jak zwykle zaludniony, ale już nie
tak piękny jak zawsze. Wiele się zmieniło odkąd stąd wyjechała. I nie była
pewna czy mogłaby nauczyć się od nowa tutaj żyć. Nagle drzwi sądu otworzyły się
i na zewnątrz wyszli jej rodzice oraz Conrad. Jej ojciec wyglądał tak, jakby
zaraz miał wybuchnąć. Natomiast mama promieniała jeszcze bardziej.
- Już po wszystkim. – burknął pod nosem tato i objął mnie. –
Jakby się coś działo to dzwoń do mnie. Teraz zostaniesz z mamą. Mam nadzieję,
że wybaczysz mi że nie dawałem o sobie znać. I że tak późno dowiedziałaś się o
rozwodzie. Pamiętaj malutka, że zawsze będę Cię kochał. Cokolwiek by się nie
stało.
Juliette wracała do domu z głową pełną wrażeń i przemyśleń.
Nie wierzyła, po prostu nie wierzyła że to wszystko dzieje się naprawdę. Jednak
mimo wszystko czuła się szczęśliwa. I miała przeczucie, że już niedługo
wszystko się wyjaśni.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz