Wsiadłam do samochodu,
założyłam słuchawki i zaczęłam płakać. Czułam się zupełnie bezsilna. Już
nic nie mogłam zrobić, nie mogłam tu zostać. Chyba nawet nie chciałam.
Nigdy się tak nie czułam, a w tamtym momencie byłam pewna, że nie chcę
już nigdy tak się czuć. Całe moje życie się posypało,a gdy sądziłam, że
chociaż przyjaciele będą mnie wspierać, okazało się że nie mam żadnych
przyjaciół. Myślałam, że będę przyjeżdżała na wakacje do Cornelii,
będziemy chodzić w nasze wspólne, ulubione miejsca, będziemy robić
pidżama-party jak do tej pory, ale okazało się, że dla niej(i dla innych
moich„przyjaciółek”) mój wyjazd oznacza o jednego chłopaka więcej. A co
z Emanuelem?To zabawne. Gdy mu powiedziałam, że wyjeżdżam zaśmiał się i
stwierdził, że raz do roku może mnie odwiedzać w tej wsi. Po raz
ostatni spojrzałam na czubek wieży Eiffla i zamknęłam oczy, starając się
zasnąć.
- Juliette! – mama potrząsnęła moim ramieniem – Juliette,wstawaj już! Jesteśmy na miejscu!
Powoli
otworzyłam oczy i spojrzałam przez szybę. Patrzyłam na coś…
niezwykłego. Piękny, czysty – prawie przeźroczysty – staw otoczony
ślicznymi roślinkami, których nie widziałam nigdy na oczy. Przy wodzie
piękna,czysta plaża, a w oddali zielony las. Kolejną rzeczą, która do
mnie dotarła to śpiew ptaków. Cudowny, uspokajający i poruszający
świergot. Czegoś takiego również nigdy nie słyszałam. Przygryzłam wargę i
poczułam słonawy smak, który przypomniał mi – niestety – dlaczego się
tutaj znalazłam, jak zostałam potraktowana przez najbliższych oraz na
jakiej wsi wylądowałam. Co z tego, że jest tu jakaś woda z ładnym
otoczeniem oraz że ptaki fajnie śpiewają. Mam to gdzieś, wolę Paryż,
swoje sklepy, uliczki, ludzi, kawiarnie, cukiernie i wieżę Eifflę.
Wyszłam z samochodu i wciągnęłam powietrze. Nawet ono było tutaj
inne.Pokręciłam głową i odwróciłam się w stronę rodziców. Mama już
rozmawiała z kimś przez telefon(nigdy się z nim nie rozchodziła, a jak
byłam mniejsza to tato się kiedyś śmiał, że może telefon jest moim
ojcem). Tato wypakowywał bagaże. A za nimi stała jakaś staruszka, która
miała tak olśniewający uśmiech, że nawet nie zauważyłam, że to moja
babcia. Zresztą… Ostatni raz widziałam ją 5 lat temu,więc nie jestem
pewna czy w ogóle pamiętałam jak ona wygląda. Kobieta podeszła do mnie i
przytuliła mnie, jednak tak mnie tym zaskoczyła, że od razu się
odsunęłam.
- Och, widzę że jesteś zupełnie taka
jak matka. Nigdy nie lubiła, gdy przytulał ją ktoś z rodziny. Wolała
jak przytulali ją okoliczni chłopcy.
- Mamo, daj spokój. Nie widzieliśmy się tyle lat, Juliette zapewne nawet Cię nie pamiętała.
-
Christine! Czy ty siebie słyszysz? Powiedz mi w takim razie, czy to
normalne, że przez 16 lat życia ta dziewczynka widziała swoją babcię raz
w życiu? I to zupełnie przypadkiem, akurat byłam w Paryżu na badaniach i
was spotkałam na spacerze.
- Mamo, nie czas…
-
A kiedy będzie czas?! Po tylu latach dzwonisz do mnie i oznajmiasz, że
przeprowadzacie się do nas, ponieważ wasza firma zbankrutowała inie
macie gdzie mieszkać.
- Skoro nie życzyłaś sobie, to trzeba było powiedzieć.
- Mam odmówić własnej córce mieszkania?
Ta
rozmowa zaczynała mnie coraz bardziej intrygować.Wynikało z niej, że
mama przez wiele lat nie odzywała się do rodziny. Coś mi tu nie
pasowało. Zawsze starała się unikać tego tematu. Pamiętam jak kiedyś
tato spytał dlaczego nigdy nie zapoznała go ze swoimi rodzicami. Bardzo
się wtedy zdenerwowała i od tamtej pory nikt nie poruszał tego tematu.
Nawet nie zauważyłam kiedy obie zamilkły i wszyscy ruszyliśmy w stronę
jakiegoś starego domu. Przez chwilę miałam jeszcze nadzieję, że być może
to nie ten dom.Niestety, budynek który bardziej wyglądał jak stodoła
niż mieszkanie, okazał się miejscem, w którym będę żyła przez najbliższy
czas. W gardle stanęła mi gula i miałam ochotę się rozpłakać.
Popatrzyłam na rodziców i stwierdziłam, że oni również nie są zbytnio
zadowoleni(mama wyglądała jakby coś ją wytrąciło z równowagi). Babcia to
chyba zauważyła, bo zaśmiała się.
- Ah, wy,
ludzie z wielkiego miasta, nie jesteście przyzwyczajeni do takich
warunków. – powiedziała i szturchnęła mamę w bok z ogromnym uśmiechem na
twarzy.
Miałam wrażenie, że mama zaraz wpadnie
w złość i zacznie krzyczeć, ale najwidoczniej wolała udawać spokojną.
Weszliśmy do środka i rozejrzałam się. Tutaj było naprawdę strasznie.
- Irma?! Jesteś w domu?! Przyprowadziłam gości!
- Czy ty zwariowałaś? – syknęła mama.
Babcia
nie odpowiedziała i przez chwilę staliśmy w ciszy, a mama nerwowo
przestępowała z nogi na nogę. Nagle usłyszałam jakiś stukot na górze,
sufit zatrzeszczał, a po schodach zaczęła schodzić jakaś starsza
kobieta. Zmrużonymi oczyma wpatrywała się w moją mamę, a gdy przeszła
koło mnie poczułam niemiły zapach. Chyba lekko się skrzywiłam, bo babcia
uśmiechnęła się pod nosem. A może to ze względu na minę mamy… Oczy
miała szeroko otworzone i wyglądała jakby była odrobinę wystraszona.
- Christine. Dawno się nie widziałyśmy, zniknęłaś tyle lat temu. Nikt nie wiedział co się z Tobą dzieje.
- Dzień dobry, miło mi panią widzieć.
Kobieta
spojrzała na babcię i pokręciła głową. Wyraz jej twarzy nie wskazywał
na to, że jest zadowolona z odwiedzin, wręcz odwrotnie.
- Zaproponowałabym Ci herbatę, ale nie mam ochoty siedzieć z tą… - kiwnęła głową na mamę – przy jednym stole.
Hm…
Nie minęła godzina odkąd tu jestem, a wszystko zaczyna się robić coraz
ciekawsze. Ta kobieta zdecydowanie nie przepadała za moją mamę,babcia
miała ogromny żal do mamy(tylko nie wiem za co). Co jeszcze mnie tu
spotka? Spojrzałam na staruszkę i zamarłam. Jej wzrok był skierowany prosto na mnie(miałam wrażenie, że po policzku spływa jej łza).
- Zupełnie inaczej sobie wyobrażałam Ciebie. Masz bardzo podobne…
-
Myślę, że powinniśmy już iść. – powiedziała mama stanowczym tonem –
Naprawdę miło mi było ponownie panią zobaczyć. Mam nadzieję,że w
najbliższym czasie zaprosi mnie pani na herbatę, mamy sobie wiele
doopowiedzenia, prawda? A tymczasem dowidzenia. Juliette, wychodź.
To
było dziwne, ale nie chciałam dyskutować z mamą, wiecposłusznie wyszłam
i ruszyłam przed siebie. Cale szczęście, że to nie tutajmusimy
mieszkać. Już naprawdę w to uwierzyłam. Babcia z mamą znowu zaczęły
sięprzekomarzać, ale ja już tego nie słuchałam. Rozglądałam się dookoła,
było tam naprawdę pięknie. Czy jest możliwość, ze nie będzie tutaj tak
najgorzej?Spuściłam głowę i zamyśliłam się. Ciekawe co teraz robi
Emanuel? Nie wiem czy była to przyczyna tego, w jaki sposób mnie
pożegnał czy tego, że ja go tak naprawdę nie kochałam, ale… Nie
brakowało mi go. Czułam się taka jakaś… wolna? Miałam świadomość tego,
ze nie „należę” do nikogo i mogę robić co mi się tylko podoba. Nagle
poczułam, że w coś wpadłam. To zabolało. Podniosłam głowę i zobaczyłam
jakąś dziewczynę.
- Jak łazisz? – powiedziałam, nie zastanawiając się nad tymi wyminęłam ją.
Nawet
nie dałam jej nic odpowiedzieć. Przecież wiedziałam,ze to ja w nią
wpadłam, a nie ona we mnie. A zresztą… Co mnie obchodzi to, co ona sobie
o mnie pomyśli?
- Ty, zamyślona, jesteśmy na miejscu! Musisz się cofnąć! –usłyszałam za sobą donośny głos.
Odwróciłam
się i zobaczyłam coś… Niezwykłego. Był to niewielki dom o kolorze
pomarańczy, ale to nie było takie cudowne. Ogród, który go otaczał był
prześliczny. Mnóstwo kwiatów, które jeszcze nie do końca zakwitły,
śliczna jabłoń, na której widać było powoli kwiaty, zielona trawa,
drewniana huśtawka i… biały, piękny owczarek szwajcarski. To dziwne, ale
zaczynało mi się tu podobać. Weszliśmy do środka, nikogo akurat nie
było. Babcia zaprowadziła mnie po schodach do mojego nowego pokoju, a
tam również spotkała mnie miła niespodzianka. Ściany były pomalowane na
mój ulubiony kolor(lawendowy). Ponieważ był to pokój na poddaszu, miałam
okno takie, jak w starym domu.
- Mam nadzieję, że ci się podoba.
- Tutaj jest… Ślicznie.
Popatrzyłam
na babcie i zobaczyłam w jej oczach łzy.Uśmiechnęłam się szeroko, chyba
pierwszy raz od kilku dni i jeszcze raz się rozejrzałam.
-
Myślałam, że tutaj będzie brzydko, nudno i głupio ,ale jak na razie
jest… super. Dziękuję. – powiedziałam, jednak ostatnie słowo prawie
wyszeptałam.
- Nie ma za co, w końcu jesteś moją
wnuczką. – powiedziała i wytarła łzę. Odwróciła się i już miała
wychodzić z pokoju, ale w drzwiach stanęła i popatrzyła na mnie. –
Postaraj się być miła przynajmniej dla dorosłych.
I wyszła.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz