piątek, 18 maja 2012

Rozdział IX

Minęły trzy miesiące odkąd Juliette przyjechała do Sant Louis. Właśnie skończył się ten ciężki rok szkolny i dziewczyny wracały ze szkoły.
- Weź, masz 6 z chemii. – powiedziała z udawaną zazdrością Juliette do Brigitte.
Brigitte to wspólna koleżanka Jul i Doris. Chodziła do równoległej klasy i była siostrą jednego z kolegów Jacoba i Bruna. Jej blond włosy lśniły w blasku Słońca, a ona szła zasmucona.
- Co tam 6. Chemia to nic trudnego. – odpowiedziała zasmuconym tonem.
- Co jest? – zapytała Doris, wymieniając spojrzenia z Juliette.
- A co wam będę mówić. To co zwykle. Jacob.
Brigitte od dziecka kochała się w Jacobie, tyle że on tego nie zauważał. Uważał ją jedynie za koleżankę, a traktował jak młodszą siostrę. I nic nie dawało, że ona mówiła, że lubi go bardziej niż kolegę, on zawsze odpowiadał, że on ją też kocha.
- Mogę z nim pogadać jeśli chcesz. – szepnęła Juliette.
W ciągu ostatniego miesiąca wiele się zmieniło. Juliette zyskała kilka nowych koleżanek, Bruno leżał 2 tygodnie w szpitalu i pozostała mu do przeszczepu już tylko twarz, ich znajomość rozwijała się coraz bardziej, Jacob stał się najlepszym przyjacielem Jul(oczywiście z wyjątkiem Bruna i Doris, bo to jej przyjaciółka).
- Daj sobie spokój, jestem dla niego tylko koleżanką. On nie chce tego zmieniać, powiedział to mojemu bratu. Mówił, że on już się dawno domyślił, ale podoba mu się kto inny i nie chce tego zmieniać. Poza tym nie chce chodzić z siostrą przyjaciela.
Jul spuściła głowę i zamyśliła się. Słowa Brigitte przypomniały jej o tym, że ona sama jest w takiej sytuacji. Nie dawało jej to spokoju i nie była pewna czy dobrze robi. Jak ma się zachowywać, gdy zaczną ze sobą chodzić? Z kim siedzieć? To wszystko będzie tak bardzo skomplikowane.
- To ja skręcam, pa. – powiedziała Brigitte i ze spuszczoną głową odeszła w inną stronę.

Juliette zapukała do drzwi, a jej serce zabiło mocniej – zawsze się tak działo, gdy widziała Bruna lub miała go zobaczyć. Brigitte przyznała jej się ostatnio, że w niej chłopak wywołuje negatywne uczucia i że boi się tej jego spalonej skóry. Nagle usłyszała dźwięk otwieranych drzwi, a jej oczom ukazał się Bruno – jak zwykle piękny.
- O, Jul. Nie spodziewałem się Ciebie.
- Wiem. – dziewczyna uśmiechnęła się szeroko i weszła do środka. – Ubieraj się.
- Co? – zdziwił się chłopak, zatrzymując się w połowie ruchu.
„Jak on słodko teraz wygląda” – pomyślała Juliette i gdyby nie to, że nie chciała tego popsuć, rzuciłaby się na niego i zaczęła go przytulać.
- Wychodzimy – odpowiedziała nie tłumacząc niczego.
- Chyba o czymś zapomniałaś – wskazał na swoją twarz. – Ludzie się tego brzydzą.
- A co Cię oni interesują? Ciągle z Doris mówicie, że dla was to nie problem. Więc pokaż, jeśli naprawdę tak jest.
- Juliette, nie rozumiesz jak to jest, kiedy…
- Wiem jak to jest, kiedy wszyscy ludzie na Ciebie patrzą. Jak tutaj przyjechałam miałam to samo. Czułam się jakbym uciekła z wariatkowa i jakby to było widać.
Bruno popatrzył na nią zaciekawionym spojrzeniem i się zamyślił. Ona również. Zastanawiała się czy dobrze zrobiła. Teraz była już pewna, że się zgodzi i dlatego zwątpiła. A co jeśli ktoś sprawi mu przykrość?

W milczeniu doszli do ulubionego miejsca Juliette – nad staw. Miała z nim związane same miłe wspomnienia – pierwsze co zobaczya po przyjeździe tutaj to staw, pierwsza rozmowa z Doris przy stawie, pierwsza spokojna rozmowa z Jacobem. Stanęli na brzegu i spojrzeli na siebie. Tafla wody była gładka, odbijały się w niej chmury, które w tym momencie zasłaniały cały błękit nieba. Drzewa szumiały pod wpływem coraz silniejszego wiatru. Dookoła cisza.
- Zimno mi. – szepnęła Juliette.
Dziewczyna poczuła kroplę deszczu na nosie.
- Bardzo? – zapytał Bruno podchodząc bliżej.
Kolejna kropelka.
- Bardzo, bardzo.
Coraz więcej kropelek.
- Ogrzać Cię?
Juliette kiwnęła głową i uśmiechnęła się delikatnie, nie spuszczając wzroku z chłopaka. Ich usta były coraz bliżej, ciuchy stawały się coraz bardziej mokre od deszczu.
- Lubię Cię, bardzo. – szepnął Bruno, jakby nie chciał głośniejszym głosem popsuć tajemniczej atmosfery, która ich otaczała.
Ich usta połączyły się ze sobą, a Juliette poczuła się, jakby byli jednością. Chłopak objął ją mocniej. Dziewczyna miała wrażenie, jakgdyby ktoś wewnątrz niej rozpalił ogień. Stali tak w deszczu śmiejąc się i całując na zmianę.

Wracali do domu objęci, uśmiechnięci i pochłonięci rozmową. Juliette wydawało się, że nic nie może popsuć dzisiejszego dnia. Była tak szczęśliwa, jak chyba jeszcze nigdy. Gdy usiedli na przystanku, podjechał autobus. Wysypała się z niego niewielka garstka ludzi, w której dziewczyna dostrzegła kogoś, kto powinien być daleko stąd.
- Co on… - w jej oczach pojawiło się zdumienie.
W ich stronę szedł wysoki chłopak, którego Bruno nie widział nigdy na oczy. Jednak Juliette znała go aż za dobrze.
- Emanuel. – szepnęła i ze zdziwieniem spojrzała na Bruna, który po odnotowaniu w głowie kilku faktów, coś powoli zaczął sobie coś przypominać.
Chłopak podszedł do nich, wsadził ręce do kieszeń, stanął w lekkim rozkroku i uśmiechnął się nieśmiało. Juliette chwilowo zapomniała o wszystkim, co jeszcze kilka minut temu było jej najlepszymi wspomnieniami. To był on, Emanuel. Przyjechał do niej, choć był z Cornelią. Może zrozumiał, że to ją tak naprawdę kocha? Jednak poczuła delikatne szturchnięcie po swojej prawej stronie i powróciła do rzeczywistości.
- Hej Jul. – powiedział swoim ironicznym tonem, który zawsze tak denerwował dziewczynę. – Trochę dawno się nie widzieliśmy. Zdążyłem się stęsknić.
Dziewczyna patrzyła na niego, ale nie odzywała się. Nie rozumiała po co tu przyjechał i nie była pewna czy chce się dowiedzieć. Jednak gdy usłyszała, że za nią tęsknił, jej serce zabiło mocniej. Przez taki długi okres czasu bardzo chciała to usłyszeć. Chciała go zobaczyć. Chciała usłyszeć jego głos. A on pojawił się akurat teraz, gdy jej życie nabierało sensu bez niego.
- Co to robisz? – zapytała w końcu, ukradkiem spoglądając na Bruna. Chłopak założył kaptur i siedział ze spuszczoną głową patrząc na swoje buty
- Jak to po co? Przyjechałem do mojego króliczka.
Juliette wstała. Nie pozwoli na to, żeby wszystko popsuł. Miał ją w dupie przez 3 miesiące, więc niech się teraz wypcha. Ona już nie jest uległą osobą, która pozwala sobie na wszystko, byleby tylko nie stracić dobrej opinii w oczach „bogatych przyjaciół”.
- Słuchaj. Twoim króliczkiem może być Cornelia. Ja nie jestem niż już od ponad 3 miesięcy. Ułożyłam sobie życie bez Ciebie i jestem o wiele szczęśliwsza. Dla mnie nie istniejesz. Jak do tej pory żaden chłopak nie zranił mnie tak jak Ty. Przez cały czas byłam dla Ciebie tylko zabawką.
- Nie mogę być już z Cornelią. – odpowiedział Emanuel, a Juliette przez chwilę widziała w jego oczach prawdziwy strach. – Musisz być teraz ze mną. – przeniósł wzrok na Bruna. – Albo chociaż udawać, że nigdy ze sobą nie zerwaliśmy.
Juliette prychnęła i usiadła z powrotem na ławce. Przyjechał żeby się z niej pośmiać, nie zdziwiłaby się gdyby to nagrywa, aby to później pokazać Cornelii i reszcie. Ale on chyba nie żartował. Podszedł do niej i kucnął.
- Cornelia jest w ciąży, moi starzy mnie zabiją. Nie masz wyjścia, nie odmówisz.
- Nie pozwalaj sobie – powiedział Bruno podniesionym tonem i ściągnął kaptur.
Wzrok Emanuela zatrzymał się na bliznach chłopaka. Uśmiechnął się szyderczo i spojrzał na Juliette.
- Serio? Naprawdę wolisz jego? Całkiem Cię pogięło?
- To nie jest twoja służąca, nie możesz jej rozkazywać.
Bruno wstał.
- Myślisz, że ona jest taka święta? Aniołek? – dodał Emanuel.
Serce Juliette zabiło mocniej. Emanuel wiedział o niej stanowczo zbyt wiele. Nagle usłyszała czyjeś kroki i gdy spojrzała w stronę ich źródła poczuła lekką ulgę.
- Co tu się dzieje? – Jacob popatrzył  na chłopaków. – Bruno, co tu robisz? Jul?
- Oo, kolejny kochaś? – spytał Emanuel rozbawionym tonem. – Jeden Ci nie wystarcza? No, no. A Cor mówiła, że tak się zmieniłaś. Chyba niezbyt.
To co się stało w ciągu kilku następnych sekund było okropne. Juliette rzuciła się, aby przytrzymać Bruna, ten się wyrwał i rzucił się na Emanuela, który rzucił się na Jacoba, ponieważ zaczął wyzywać.
- Widzę, że nie jestem tutaj mile widziany. – szepnął złośliwie Emanuel i z nienawiścią spojrzał na Bruna.
Chłopak zakrywał dłońmi twarz. Juliette zdołała tylko dostrzec wiele krwi. W jej oczach pojawiły się łzy i bez żadnego słowa pożegnania pobiegła do domu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz