Minęły trzy miesiące odkąd Juliette przyjechała do Sant Louis. Właśnie
skończył się ten ciężki rok szkolny i dziewczyny wracały ze szkoły.
- Weź, masz 6 z chemii. – powiedziała z udawaną zazdrością Juliette do Brigitte.
Brigitte
to wspólna koleżanka Jul i Doris. Chodziła do równoległej klasy i była
siostrą jednego z kolegów Jacoba i Bruna. Jej blond włosy lśniły w
blasku Słońca, a ona szła zasmucona.
- Co tam 6. Chemia to nic trudnego. – odpowiedziała zasmuconym tonem.
- Co jest? – zapytała Doris, wymieniając spojrzenia z Juliette.
- A co wam będę mówić. To co zwykle. Jacob.
Brigitte
od dziecka kochała się w Jacobie, tyle że on tego nie zauważał. Uważał
ją jedynie za koleżankę, a traktował jak młodszą siostrę. I nic nie
dawało, że ona mówiła, że lubi go bardziej niż kolegę, on zawsze
odpowiadał, że on ją też kocha.
- Mogę z nim pogadać jeśli chcesz. – szepnęła Juliette.
W
ciągu ostatniego miesiąca wiele się zmieniło. Juliette zyskała kilka
nowych koleżanek, Bruno leżał 2 tygodnie w szpitalu i pozostała mu do
przeszczepu już tylko twarz, ich znajomość rozwijała się coraz bardziej,
Jacob stał się najlepszym przyjacielem Jul(oczywiście z wyjątkiem Bruna
i Doris, bo to jej przyjaciółka).
- Daj sobie spokój, jestem dla
niego tylko koleżanką. On nie chce tego zmieniać, powiedział to mojemu
bratu. Mówił, że on już się dawno domyślił, ale podoba mu się kto inny i
nie chce tego zmieniać. Poza tym nie chce chodzić z siostrą
przyjaciela.
Jul spuściła głowę i zamyśliła się. Słowa Brigitte
przypomniały jej o tym, że ona sama jest w takiej sytuacji. Nie dawało
jej to spokoju i nie była pewna czy dobrze robi. Jak ma się zachowywać,
gdy zaczną ze sobą chodzić? Z kim siedzieć? To wszystko będzie tak
bardzo skomplikowane.
- To ja skręcam, pa. – powiedziała Brigitte i ze spuszczoną głową odeszła w inną stronę.
Juliette
zapukała do drzwi, a jej serce zabiło mocniej – zawsze się tak działo,
gdy widziała Bruna lub miała go zobaczyć. Brigitte przyznała jej się
ostatnio, że w niej chłopak wywołuje negatywne uczucia i że boi się tej
jego spalonej skóry. Nagle usłyszała dźwięk otwieranych drzwi, a jej
oczom ukazał się Bruno – jak zwykle piękny.
- O, Jul. Nie spodziewałem się Ciebie.
- Wiem. – dziewczyna uśmiechnęła się szeroko i weszła do środka. – Ubieraj się.
- Co? – zdziwił się chłopak, zatrzymując się w połowie ruchu.
„Jak
on słodko teraz wygląda” – pomyślała Juliette i gdyby nie to, że nie
chciała tego popsuć, rzuciłaby się na niego i zaczęła go przytulać.
- Wychodzimy – odpowiedziała nie tłumacząc niczego.
- Chyba o czymś zapomniałaś – wskazał na swoją twarz. – Ludzie się tego brzydzą.
- A co Cię oni interesują? Ciągle z Doris mówicie, że dla was to nie problem. Więc pokaż, jeśli naprawdę tak jest.
- Juliette, nie rozumiesz jak to jest, kiedy…
-
Wiem jak to jest, kiedy wszyscy ludzie na Ciebie patrzą. Jak tutaj
przyjechałam miałam to samo. Czułam się jakbym uciekła z wariatkowa i
jakby to było widać.
Bruno popatrzył na nią zaciekawionym spojrzeniem
i się zamyślił. Ona również. Zastanawiała się czy dobrze zrobiła. Teraz
była już pewna, że się zgodzi i dlatego zwątpiła. A co jeśli ktoś
sprawi mu przykrość?
W milczeniu doszli do ulubionego miejsca
Juliette – nad staw. Miała z nim związane same miłe wspomnienia –
pierwsze co zobaczya po przyjeździe tutaj to staw, pierwsza rozmowa z
Doris przy stawie, pierwsza spokojna rozmowa z Jacobem. Stanęli na
brzegu i spojrzeli na siebie. Tafla wody była gładka, odbijały się w
niej chmury, które w tym momencie zasłaniały cały błękit nieba. Drzewa
szumiały pod wpływem coraz silniejszego wiatru. Dookoła cisza.
- Zimno mi. – szepnęła Juliette.
Dziewczyna poczuła kroplę deszczu na nosie.
- Bardzo? – zapytał Bruno podchodząc bliżej.
Kolejna kropelka.
- Bardzo, bardzo.
Coraz więcej kropelek.
- Ogrzać Cię?
Juliette
kiwnęła głową i uśmiechnęła się delikatnie, nie spuszczając wzroku z
chłopaka. Ich usta były coraz bliżej, ciuchy stawały się coraz bardziej
mokre od deszczu.
- Lubię Cię, bardzo. – szepnął Bruno, jakby nie chciał głośniejszym głosem popsuć tajemniczej atmosfery, która ich otaczała.
Ich
usta połączyły się ze sobą, a Juliette poczuła się, jakby byli
jednością. Chłopak objął ją mocniej. Dziewczyna miała wrażenie, jakgdyby
ktoś wewnątrz niej rozpalił ogień. Stali tak w deszczu śmiejąc się i
całując na zmianę.
Wracali do domu objęci, uśmiechnięci i
pochłonięci rozmową. Juliette wydawało się, że nic nie może popsuć
dzisiejszego dnia. Była tak szczęśliwa, jak chyba jeszcze nigdy. Gdy
usiedli na przystanku, podjechał autobus. Wysypała się z niego niewielka
garstka ludzi, w której dziewczyna dostrzegła kogoś, kto powinien być
daleko stąd.
- Co on… - w jej oczach pojawiło się zdumienie.
W ich stronę szedł wysoki chłopak, którego Bruno nie widział nigdy na oczy. Jednak Juliette znała go aż za dobrze.
-
Emanuel. – szepnęła i ze zdziwieniem spojrzała na Bruna, który po
odnotowaniu w głowie kilku faktów, coś powoli zaczął sobie coś
przypominać.
Chłopak podszedł do nich, wsadził ręce do kieszeń,
stanął w lekkim rozkroku i uśmiechnął się nieśmiało. Juliette chwilowo
zapomniała o wszystkim, co jeszcze kilka minut temu było jej najlepszymi
wspomnieniami. To był on, Emanuel. Przyjechał do niej, choć był z
Cornelią. Może zrozumiał, że to ją tak naprawdę kocha? Jednak poczuła
delikatne szturchnięcie po swojej prawej stronie i powróciła do
rzeczywistości.
- Hej Jul. – powiedział swoim ironicznym tonem,
który zawsze tak denerwował dziewczynę. – Trochę dawno się nie
widzieliśmy. Zdążyłem się stęsknić.
Dziewczyna patrzyła na niego, ale
nie odzywała się. Nie rozumiała po co tu przyjechał i nie była pewna
czy chce się dowiedzieć. Jednak gdy usłyszała, że za nią tęsknił, jej
serce zabiło mocniej. Przez taki długi okres czasu bardzo chciała to
usłyszeć. Chciała go zobaczyć. Chciała usłyszeć jego głos. A on pojawił
się akurat teraz, gdy jej życie nabierało sensu bez niego.
- Co to
robisz? – zapytała w końcu, ukradkiem spoglądając na Bruna. Chłopak
założył kaptur i siedział ze spuszczoną głową patrząc na swoje buty
- Jak to po co? Przyjechałem do mojego króliczka.
Juliette
wstała. Nie pozwoli na to, żeby wszystko popsuł. Miał ją w dupie przez 3
miesiące, więc niech się teraz wypcha. Ona już nie jest uległą osobą,
która pozwala sobie na wszystko, byleby tylko nie stracić dobrej opinii w
oczach „bogatych przyjaciół”.
- Słuchaj. Twoim króliczkiem może być
Cornelia. Ja nie jestem niż już od ponad 3 miesięcy. Ułożyłam sobie
życie bez Ciebie i jestem o wiele szczęśliwsza. Dla mnie nie istniejesz.
Jak do tej pory żaden chłopak nie zranił mnie tak jak Ty. Przez cały
czas byłam dla Ciebie tylko zabawką.
- Nie mogę być już z Cornelią. –
odpowiedział Emanuel, a Juliette przez chwilę widziała w jego oczach
prawdziwy strach. – Musisz być teraz ze mną. – przeniósł wzrok na Bruna.
– Albo chociaż udawać, że nigdy ze sobą nie zerwaliśmy.
Juliette
prychnęła i usiadła z powrotem na ławce. Przyjechał żeby się z niej
pośmiać, nie zdziwiłaby się gdyby to nagrywa, aby to później pokazać
Cornelii i reszcie. Ale on chyba nie żartował. Podszedł do niej i
kucnął.
- Cornelia jest w ciąży, moi starzy mnie zabiją. Nie masz wyjścia, nie odmówisz.
- Nie pozwalaj sobie – powiedział Bruno podniesionym tonem i ściągnął kaptur.
Wzrok Emanuela zatrzymał się na bliznach chłopaka. Uśmiechnął się szyderczo i spojrzał na Juliette.
- Serio? Naprawdę wolisz jego? Całkiem Cię pogięło?
- To nie jest twoja służąca, nie możesz jej rozkazywać.
Bruno wstał.
- Myślisz, że ona jest taka święta? Aniołek? – dodał Emanuel.
Serce
Juliette zabiło mocniej. Emanuel wiedział o niej stanowczo zbyt wiele.
Nagle usłyszała czyjeś kroki i gdy spojrzała w stronę ich źródła poczuła
lekką ulgę.
- Co tu się dzieje? – Jacob popatrzył na chłopaków. – Bruno, co tu robisz? Jul?
-
Oo, kolejny kochaś? – spytał Emanuel rozbawionym tonem. – Jeden Ci nie
wystarcza? No, no. A Cor mówiła, że tak się zmieniłaś. Chyba niezbyt.
To
co się stało w ciągu kilku następnych sekund było okropne. Juliette
rzuciła się, aby przytrzymać Bruna, ten się wyrwał i rzucił się na
Emanuela, który rzucił się na Jacoba, ponieważ zaczął wyzywać.
- Widzę, że nie jestem tutaj mile widziany. – szepnął złośliwie Emanuel i z nienawiścią spojrzał na Bruna.
Chłopak
zakrywał dłońmi twarz. Juliette zdołała tylko dostrzec wiele krwi. W
jej oczach pojawiły się łzy i bez żadnego słowa pożegnania pobiegła do
domu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz