Juliette przeciągnęła się i uśmiechnęła pod nosem. Była piękna pogoda,
przez okno przebijały się promienie słoneczne, dzisiaj miała jechać na
zakupy z mamą(wreszcie będzie mogła ją podpytać o to, co ją interesuje),
będzie spała u Doris i spędzi czas z Brunem. Szykował się wspaniały
dzień. Wstała, wyciągnęła z szafy ciuchy(krótkie spodenki z lekkimi
przetarciami i różowy Top – w tym kolorze wyglądała najładniej) i poszła
do łazienki się umyć. Zastanawiało ją, jak będą wyglądać te zakupy.
Pierwszy raz w życiu będzie robiła zakupy w „nie firmowym” sklepie.
Wyobraziła sobie miny Corneli i Clary, gdyby dowiedziały się co ją
dzisiaj czeka. Uśmiechnęła się. A później wyobraziła sobie minę Doris,
gdyby ta zobaczyła jej stare „przyjaciółki” i wybuchła jeszcze
głośniejszym śmiechem.
- Śliczna dzisiaj pogoda. – szepnęła mama.
-
Tak, masz rację. W taką pogodę zawsze mam jakiś dziwny nastrój. Ciągnie
mnie do wspominania starych czasów. Też tak masz? – zapytała Juliette,
kompletnie nie zważając na to, jak mama zareaguje. Miała gdzieś to, że
może zdenerwować kobietę. Chciała tylko poznać prawdę.
- Nie, nie mam tak. Chyba masz to po tacie.
- Aha. No szkoda.
Przez
chwilę panowała cisza, ale nie w głowie Juliette. Tam kotłowało się od
pytań. Teraz należało tylko wybrać odpowiednie i tak pokierować
sytuacją, żeby dowiedzieć się wszystkiego.
- Mam w klasie takiego
kolegę. Jacob. Jacob Pierre – Juliette spojrzała na mamę, jej twarz
przybrała dziwny wyraz. – Jest dziwny. Teraz już się pogodziliśmy, ale
na początku wydawało mi się, ze mnie nie lubi, chociaż mnie nie znał.
Powiedział, ze nie chce mieć ze mną do czynienia i takie tam.
-
Cieszę się, że już się pogodziliście. Co chcesz dzisiaj kupić? –
odpowiedziała pani Christine, zmieniając temat. Jej głos brzmiał, jakby
była zdenerwowana.
„Ona była z ojcem Jacoba.”
- Aa, jakieś spodnie
na lato, buty i ze dwie bluzki. – Juliette zrobiła chwilę przerwy, żeby
mama się nie domyśliła niczego. – Mamuś, ostatnio jak brałam od ciebie z
portfela pieniądze to widziałam zdjęcie jakiegoś mężczyzny, kto to? Bo
bardzo podobny do Jacoba.
- Znajomy z młodości. Byliśmy przyjaciółmi.
- Tak, tak. Ja już wiem jak się taką przyjaźń nazywa. – zaśmiała się Juliette chcąc rozluźnić atmosferę, jednak nie udało się.
-
Juliette, słuchaj. Nie wiem co sobie wbiłaś do tej swojej głowy i co Ci
babcia powiedziała, ale odpuść. Nie dowiesz się niczego, bo nie masz
się czego dowiedzieć. I przestań mi tu węszyć.
Dziewczyna kiwnęła głową i uśmiechnęła się ze satysfakcją. A jednak. Doris miała rację, jej matka chodziła z ojcem Jacoba.
Jul
chodziła między wieszakami, stoiskami i manekinami. Podobało jej się
tutaj. Było weselej niż w sklepach, z których ma większość swoich
ciuchów. Zakupy sprawiały jej taką samą radość w każdym miejscu.
Przymierzała najróżniejsze śmieszne rzeczy i robiła sobie zdjęcia. Gdy w
końcu zdecydowała się na to, co chce kupić i wyszła ze sklepu.
Rozejrzała się i dojrzawszy swoją mamę, ruszyła w jej stronę. Kobieta
rozmawiała przez telefon przyciszonym głosem. Kiedy zobaczyła córkę,
rozłączyła się i uśmiechnęła nerwowo.
- Zakupy udane?
- Owszem. A rozmowa?
- Upominam Cię ostatni raz.
Dzisiejszy
dzień spowodował, że Juliette zatęskniła za starymi czasami i
przyjaciółmi. Siedziała na podłodze, bawiła się z Alfą(psem) i
zastanawiała się czy wysłać sms’a do Cornelli. Niby dziewczyna ją
zraniła, jednak przyjaźniły się długi czas. I chcąc, nie chcąc
poinformowała ją o tym, że chodzi z Emanuelem.
„Hej Cor. Co tam u
Ciebie? Jak Ci się układa z Emanuelem? U mnie wszystko okej. Poznałam
tutaj wspaniałych ludzi, jakoś się odnalazłam. Dzisiaj byłam na zakupach
– trochę nudne były bez Ciebie. Pozdrów wszystkich.”
Przeniosła się
na łóżko i oparła się o ścianę. Nie zdążyła nawet zastanowić się czy
dobrze zrobiła, a już usłyszała dzwonek sms’a.
„Hej mała. Mi tutaj
Ciebie cholernie brakuje, teraz zaczynam to odczuwać. Paryż bez ciebie,
nawet ze swoimi wszystkimi ciekawymi miejscami, jest nudny. Nie
odzywałam się, bo byłam przekonana, że jesteś zła. Odebrałam Ci
chłopaka, nie przejęłam się Twoim wyjazdem. Sorka. Camile już ze mną nie
gada, ma nowych znajomych. Tak w sumie został mi tylko ten burak
Emanuel – chyba tylko dlatego z nim jestem. Do usłyszenia, pa.”
Juliette
przeczytała tego sms’a kilka razy i nadal nie mogła uwierzyć. Czy to
ona się tak zmieniła, czy ona po prostu nie znała Corneli? Uśmiechnęła
się pod nosem. Ona była identyczna, zachowała by się dokładnie tak samo.
Ale już nie teraz. Może i zostało jej coś z tamtej jędzy, ale mimo
wszystko teraz jest miłą osobą. Jednak… Czemu by nie wykorzystać tej
cząsteczki jędzy.
„Przykro mi. Zawsze wiedziałam, ze tak to się
skończy. Nie jesteście stworzeni do związku ze sobą. Nie byłam zła,
rozumiem. Poza tym nie myślałam o tym za dużo. Szkoda, że nie masz już z
kim rozmawiać. Ja mam na szczęście tutaj mnóstwo przyjaciół.”
Doris siedziała na podłodze i zaśmiewała się do łez.
- Jesteś boska kobieto. Odpisała Ci? – zapytała, wycierając łzy.
Juliette
opierała się o ścianę i bawiła się nitką od poduszki. Właśnie
opowiedziała przyjaciółce o tym, jak potraktowała Cornelię i przez to
odczuła lekkie wyrzuty sumienia. Może powinna w ogóle nie odpisywać?
- Hej, co ty? Przejmujesz się nią?
- Niee, ale… Jakoś tak dziwnie mi.
- Przestań. Przeprosiła Cię tylko dlatego, że została sama.
Doris
podeszła do lusterka i zaczęła zaplątywać sobie warkocza. Miała śliczne
włosy i Juliette nie mogła się na nie napatrzeć. Zazdrościła ich
przyjaciółce, ale nigdy tego nie wypowiedziała na głos. W tym momencie
czekały na Bruna – był u lekarza.
- Doris?
- Słucham?
- Myślisz, że Bruno mnie polubił?
Doris
spojrzała na nią i uśmiechnęła się pod nosem, kręcąc głową. Zawiązała
gumkę na końu warkocza i usiadła koło przyjaciółki. Złapała ją za rękę i
popatrzyła jej głęboko w oczy.
- Jul, lubię Cię. Ale jeśli skrzywdzisz mojego brata, bo pomylisz zauroczenie z wielką miłością, to nie wybaczę Ci tego.
Juliette
żuła kanapkę i zastanawiała się nad słowami Doris. Nie rozumiała jej.
Najpierw próbuje jej udowodnić, że podoba jej się Jacob. Teraz daje jej
do zrozumienia, że to wygląda jakby podobał jej się Bruno. Ale z tym
drugim miała chyba rację. Mimo spalonej twarzy i złej przeszłości lubiła
go. Podobał jej się, miał w sobie jakiś urok. Tylko, ze nawet go nie
znała. Zastanowiła się. Czy właśnie po to Doris zaproponowała jej to
nocowanie? Już otwierała buzię by zapytać, gdy do domu wpadł zziajany
Bruno.
- Co ty, biegłeś? Gdzie rodzice?
- W sklepie, a mi się nie
chciało czekać, więc biegłem żeby mnie nie widziało dużo osób. Spotkałem
Jacoba, szedł z ojcem. Byli jacyś nie w sosie, a zwłaszcza wujek.
- Pewnie znowu się z ciotką pokłócił.
Juliette patrzyłaby na Bruna jeszcze z godzinę, gdyby nie temat ich rozmowy.
- Nie układa im się?
Bruno
przeniósł wzrok na Jul i uśmiechnął się szeroko, ukazując te swoje
piękne zęby i dołeczki w policzkach. Usiadł koło niej i popatrzył jej w
oczy.
- No coś narzekał Jacob, że od jakiegoś miesiąca ciągle się
kłócą i nie mogą się dogadać. Widać, że chłopak się przejmuje.
Współczuję mu w sumie, bo on niczemu winny, a jak byłem tam rok temu
przez te dwa tygodnie, to wujek się czasem zachowywał jakby to nie było
jego dziecko.
Juliette ściągnęła brwi. To było niesamowite. Mówił o
tamtym okresie z takim spokojem. Zero smutku czy złości. Po prostu
spokój. Ta rodzina jest niesamowita.
Przez całą noc Jul
dowiedziała się o Brunie i Doris więcej, niż o Corneli przez kilka lat.
Okazało się, że bardzo często ich uśmiech i radość są wymuszone.
Stwierdzili, ze wolą udawać wesołych niż pokazywać ludziom swój smutek.
Uważają, że ludzie z większą sympatią przyjmują osoby wesołe – i tutaj
Juliette musiała się z nimi zgodzić. Bruno przyznał, że gdyby ktoś mu
teraz pod nos podsunął narkotyki, to chyba by nie odmówił. Powiedział,
że gdyby nie to, że ma złą pamięć i nie pamięta adresów i numerów
telefonów wszystkich starych znajomych to już dawno popadłby w to
świństwo od początku. Doris przyznała, że tęskni za Carol, ale nie ma
odwagi się do niej odezwać. To była wspaniała noc.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz