piątek, 18 maja 2012

Rozdział VIII

Juliette przeciągnęła się i uśmiechnęła pod nosem. Była piękna pogoda, przez okno przebijały się promienie słoneczne, dzisiaj miała jechać na zakupy z mamą(wreszcie będzie mogła ją podpytać o to, co ją interesuje), będzie spała u Doris i spędzi czas z Brunem. Szykował się wspaniały dzień. Wstała, wyciągnęła z szafy ciuchy(krótkie spodenki z lekkimi przetarciami i różowy Top – w tym kolorze wyglądała najładniej) i poszła do łazienki się umyć. Zastanawiało ją, jak będą wyglądać te zakupy. Pierwszy raz w życiu będzie robiła zakupy w „nie firmowym” sklepie. Wyobraziła sobie miny Corneli i Clary, gdyby dowiedziały się co ją dzisiaj czeka. Uśmiechnęła się. A później wyobraziła sobie minę Doris, gdyby ta zobaczyła jej stare „przyjaciółki” i wybuchła jeszcze głośniejszym śmiechem.

- Śliczna dzisiaj pogoda. – szepnęła mama.
- Tak, masz rację. W taką pogodę zawsze mam jakiś dziwny nastrój. Ciągnie mnie do wspominania starych czasów. Też tak masz? – zapytała Juliette, kompletnie nie zważając na to, jak mama zareaguje. Miała gdzieś to, że może zdenerwować kobietę. Chciała tylko poznać prawdę.
- Nie, nie mam tak. Chyba masz to po tacie.
- Aha. No szkoda.
Przez chwilę panowała cisza, ale nie w głowie Juliette. Tam kotłowało się od pytań. Teraz należało tylko wybrać odpowiednie i tak pokierować sytuacją, żeby dowiedzieć się wszystkiego.
- Mam w klasie takiego kolegę. Jacob. Jacob Pierre – Juliette spojrzała na mamę, jej twarz przybrała dziwny wyraz. – Jest dziwny. Teraz już się pogodziliśmy, ale na początku wydawało mi się, ze mnie nie lubi, chociaż mnie nie znał. Powiedział, ze nie chce mieć ze mną do czynienia i takie tam.
- Cieszę się, że już się pogodziliście. Co chcesz dzisiaj kupić? – odpowiedziała pani Christine, zmieniając temat. Jej głos brzmiał, jakby była zdenerwowana.
„Ona była z ojcem Jacoba.”
- Aa, jakieś spodnie na lato, buty i ze dwie bluzki. – Juliette zrobiła chwilę przerwy, żeby mama się nie domyśliła niczego. – Mamuś, ostatnio jak brałam od ciebie z portfela pieniądze to widziałam zdjęcie jakiegoś mężczyzny, kto to? Bo bardzo podobny do Jacoba.
- Znajomy z młodości. Byliśmy przyjaciółmi.
- Tak, tak. Ja już wiem jak się taką przyjaźń nazywa. – zaśmiała się Juliette chcąc rozluźnić atmosferę, jednak nie udało się.
- Juliette, słuchaj. Nie wiem co sobie wbiłaś do tej swojej głowy i co Ci babcia powiedziała, ale odpuść. Nie dowiesz się niczego, bo nie masz się czego dowiedzieć. I przestań mi tu węszyć.
Dziewczyna kiwnęła głową i uśmiechnęła się ze satysfakcją. A jednak. Doris miała rację, jej matka chodziła z ojcem Jacoba.

Jul chodziła między wieszakami, stoiskami i manekinami. Podobało jej się tutaj. Było weselej niż w sklepach, z których ma większość swoich ciuchów. Zakupy sprawiały jej taką samą radość w każdym miejscu. Przymierzała najróżniejsze śmieszne rzeczy i robiła sobie zdjęcia. Gdy w końcu zdecydowała się na to, co chce kupić i wyszła ze sklepu. Rozejrzała się i dojrzawszy swoją mamę, ruszyła w jej stronę. Kobieta rozmawiała przez telefon przyciszonym głosem. Kiedy zobaczyła córkę, rozłączyła się i uśmiechnęła nerwowo.
- Zakupy udane?
- Owszem. A rozmowa?
- Upominam Cię ostatni raz.

Dzisiejszy dzień spowodował, że Juliette zatęskniła za starymi czasami i przyjaciółmi. Siedziała na podłodze, bawiła się z Alfą(psem) i zastanawiała się czy wysłać sms’a do Cornelli. Niby dziewczyna ją zraniła, jednak przyjaźniły się długi czas. I chcąc, nie chcąc poinformowała ją o tym, że chodzi z Emanuelem.
„Hej Cor. Co tam u Ciebie? Jak Ci się układa z Emanuelem? U mnie wszystko okej. Poznałam tutaj wspaniałych ludzi, jakoś się odnalazłam. Dzisiaj byłam na zakupach – trochę nudne były bez Ciebie. Pozdrów wszystkich.”
Przeniosła się na łóżko i oparła się o ścianę. Nie zdążyła nawet zastanowić się czy dobrze zrobiła, a już usłyszała dzwonek sms’a.
„Hej mała. Mi tutaj Ciebie cholernie brakuje, teraz zaczynam to odczuwać. Paryż bez ciebie, nawet ze swoimi wszystkimi ciekawymi miejscami, jest nudny. Nie odzywałam się, bo  byłam przekonana, że jesteś zła. Odebrałam Ci chłopaka, nie przejęłam się Twoim wyjazdem. Sorka. Camile już ze mną nie gada, ma nowych znajomych. Tak w sumie został mi tylko ten burak Emanuel – chyba tylko dlatego z nim jestem. Do usłyszenia, pa.”
Juliette przeczytała tego sms’a kilka razy i nadal nie mogła uwierzyć. Czy to ona się tak zmieniła, czy ona po prostu nie znała Corneli? Uśmiechnęła się pod nosem. Ona była identyczna, zachowała by się dokładnie tak samo. Ale już nie teraz. Może i zostało jej coś z tamtej jędzy, ale mimo wszystko teraz jest miłą osobą. Jednak… Czemu by nie wykorzystać tej cząsteczki jędzy.
„Przykro mi. Zawsze wiedziałam, ze tak to się skończy. Nie jesteście stworzeni do związku ze sobą. Nie byłam zła, rozumiem. Poza tym nie myślałam o tym za dużo. Szkoda, że nie masz już z kim rozmawiać. Ja mam na szczęście tutaj mnóstwo przyjaciół.”

Doris siedziała na podłodze i zaśmiewała się do łez.
- Jesteś boska kobieto. Odpisała Ci? – zapytała, wycierając łzy.
Juliette opierała się o ścianę i bawiła się nitką od poduszki. Właśnie opowiedziała przyjaciółce o tym, jak potraktowała Cornelię i przez to odczuła lekkie wyrzuty sumienia. Może powinna w ogóle nie odpisywać?
- Hej, co ty? Przejmujesz się nią?
- Niee, ale… Jakoś tak dziwnie mi.
- Przestań. Przeprosiła Cię tylko dlatego, że została sama.
Doris podeszła do lusterka i zaczęła zaplątywać sobie warkocza. Miała śliczne włosy i Juliette nie mogła się na nie napatrzeć. Zazdrościła ich przyjaciółce, ale nigdy tego nie wypowiedziała na głos. W tym momencie czekały na Bruna – był u lekarza.
- Doris?
- Słucham?
- Myślisz, że Bruno mnie polubił?
Doris spojrzała na nią i uśmiechnęła się pod nosem, kręcąc głową. Zawiązała gumkę na końu warkocza i usiadła koło przyjaciółki. Złapała ją za rękę i popatrzyła jej głęboko w oczy.
- Jul, lubię Cię. Ale jeśli skrzywdzisz mojego brata, bo pomylisz zauroczenie z wielką miłością, to nie wybaczę Ci tego.

Juliette żuła kanapkę i zastanawiała się nad słowami Doris. Nie rozumiała jej. Najpierw próbuje jej udowodnić, że podoba jej się Jacob. Teraz daje jej do zrozumienia, że to wygląda jakby podobał jej się Bruno. Ale z tym drugim miała chyba rację. Mimo spalonej twarzy i złej przeszłości lubiła go. Podobał jej się, miał w sobie jakiś urok. Tylko, ze nawet go nie znała. Zastanowiła się. Czy właśnie po to Doris zaproponowała jej to nocowanie? Już otwierała buzię by zapytać, gdy do domu wpadł zziajany Bruno.
- Co ty, biegłeś? Gdzie rodzice?
- W sklepie, a mi się nie chciało czekać, więc biegłem żeby mnie nie widziało dużo osób. Spotkałem Jacoba, szedł z ojcem. Byli jacyś nie w sosie, a zwłaszcza wujek.
- Pewnie znowu się z ciotką pokłócił.
Juliette patrzyłaby na Bruna jeszcze z godzinę, gdyby nie temat ich rozmowy.
- Nie układa im się?
Bruno przeniósł wzrok na Jul i uśmiechnął się szeroko, ukazując te swoje piękne zęby i dołeczki w policzkach. Usiadł koło niej i popatrzył jej w oczy.
- No coś narzekał Jacob, że od jakiegoś miesiąca ciągle się kłócą i nie mogą się dogadać. Widać, że chłopak się przejmuje. Współczuję mu w sumie, bo on niczemu winny, a jak byłem tam rok temu przez te dwa tygodnie, to wujek się czasem zachowywał jakby to nie było jego dziecko.
Juliette ściągnęła brwi. To było niesamowite. Mówił o tamtym okresie z takim spokojem. Zero smutku czy złości. Po prostu spokój. Ta rodzina jest niesamowita.

Przez całą noc Jul dowiedziała się o Brunie i Doris więcej, niż o Corneli przez kilka lat. Okazało się, że bardzo często ich uśmiech i radość są wymuszone. Stwierdzili, ze wolą udawać wesołych niż pokazywać ludziom swój smutek. Uważają, że ludzie z większą sympatią przyjmują osoby wesołe – i tutaj Juliette musiała się z nimi zgodzić. Bruno przyznał, że gdyby ktoś mu teraz pod nos podsunął narkotyki, to chyba by nie odmówił. Powiedział, że gdyby nie to, że ma złą pamięć i nie pamięta adresów i numerów telefonów wszystkich starych znajomych to już dawno popadłby w to świństwo od początku. Doris przyznała, że tęskni za Carol, ale nie ma odwagi się do niej odezwać. To była wspaniała noc.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz