Juliette biegła przed siebie, otaczał
ją ogromny labirynt. Dziewczyna szukała wyjścia, ale ciągle znajdywała
ślepe zaułki, w których stali dziwni ludzi. Emanuel, Cornelia, Jacob,Doris, mężczyzna ze zdjęcia z portfela mamy, pani Irma, wychowawczyni,
mama. Każdy z nich coś mówił do niej, jednak ona tego nie mogła
usłyszeć. Była cała mokra od potu, włosy kleiły jej się do czoła. Nagle
ktoś złapał ją za włosy. Krzyknęła. Wszystko zniknęło.
Juliette
obudziła się zlana potem i rozejrzała się dookoła. Było ciemno, a ona
wszędzie widziała dziwne kształty, więc szybko zaświeciła lampkę nocną.
Pokój był pusty, była tylko ona. Nie rozumiała tego snu. Skąd Ci wszyscy
ludzie? Skąd ten mężczyzna?
- Mamo, mogłabyś mi dać chociaż 5€? Dawno nie jadłam niczego słodkiego. – krzyknęła Juliette do mamy, która była w łazience.
- Poczekaj chwilkę, coś robię.
„Tak! Na razie wszystko idzie po mojej myśli”
- Ale ja już muszę wychodzić, bo Doris będzie na mnie czekać!
- No to weź sobie portfel i wyciągnij sama.
Juliette,
z uśmiechem na twarzy, otworzyła torebkę mamy i wyciągnęła portfel. Tak
naprawdę nie były jej potrzebne żadne pieniądze. Chciała tylko się
przyjrzeć nieznajomemu mężczyźnie. Tak jak sądziła, mama nie wyciągnęła
tego zdjęcia. Wyglądał identycznie jak Jacob. Brązowe włosy, brązowe
oczy, zadarty nos – zupełnie jak jej. To śmieszne. Może Doris coś będzie
o nim wiedziała.
- Wychodzę! – krzyknęła Juliette i wyszła z domu przygnębiona jeszcze bardziej, niż wychodząc do szkoły.
Siedziały
na pniu drzewa w lesie i rozmawiały. Opowiedziały sobie już prawie całe
życie. Doris była wspaniałą dziewczyną. Juliette miała wrażenie, ze dla
jej nowej przyjaciółki nie ma żadnych przeszkód. Ciuchy? Nie szata
zdobi człowieka. Chłopak? Każdy chłopak w tym wieku to debil, więc nie
warto sobie nimi zawracać głowy. Lepiej poczekać aż zmądrzeją. Złe
oceny? Każdą można nadrobić następnymi, lepszymi. Brzydka pogoda? Jest
mnóstwo książek, których nigdy nie przeczytała. Dla Juliette było to
niesamowite podejście do życia. Bez fajnych i modnych ciuchów nie
mogłaby w Paryżu znaleźć chłopaka, który był jej potrzebny do pokazania
się koleżankom oraz do wspierania jej w trudnych chwilach. Złych ocen
nie lubiła poprawiać, bo jeśli dostała złą z danego przedmiotu, od razu
się do niego zrażała. Książki? To śmieszne. Jak można czytać książki,
skoro jest tyle lepszych i ciekawszych rzeczy do zrobienia. Zakupy,
komputer, długie rozmowy przez telefon z przyjaciółmi. Czasem współczuła
Doris tak nudnego życia. Jednak z drugiej strony… Może gdyby ona żyła
tutaj, od dzieciństwa, potrafiłaby się cieszyć życiem tak jak jej
przyjaciółka? Może nie dostrzegałaby tylu smutnych i złych rzeczy
dookoła? Może gdyby nie była przyzwyczajona do markowych ciuchów miałaby
więcej znajomych?
- O czym myślisz? – zapytała niespodziewanie Doris, tym samym przerywając jej rozmyślania.
- O mnie, o Tobie, o Sant Louis, o Paryżu.
- I co?
-
I to wszystko jest tak cholernie pokręcone! – wykrzyknęła Juliette, a
po jej policzkach popłynęły łzy. – Tak szczerze mówiąc to mam dość tego
wszystkiego! Sądziłam, że mam wszystko. Otaczali mnie ludzie, z którymi
tak naprawdę nic mnie nie łączyło. Znaczyłam dla nich tyle, co znaczę
dla większości tutejszych mieszkańców. Miałam mnóstwo ciuchów, fajny
dom, dużo kasy. I co z tego? Zostało mi nic. Z ciuchów niedługo wyrosnę,
domu nie mam, kasy też nie. Dzisiaj musiałam od mamy pożyczyć 5€. Co to
jest? Za to nic nie można kupić, rozumiesz? Mam taką ochotę czasem
wsiąść w pierwszy lepszy autobus, wrócić do Paryża, pobiec do Emanuela,
wtulić się w niego, powiedzieć mu jak bardzo za nim tęsknię i jak mi go
brakuje, pocałować go i nie wracać tutaj, ale się tak nie da! Co z tego,
że tam wrócę? Nie mam tam nic. Nie mam znajomych, nie mam chłopaka.
Dziewczyna, którą uważałam za przyjaciółkę, okazała się zwykłym chamem!
Doris
wysłuchała tego w ciszy, a potem nic nie mówiąc objęła Juliette
ramieniem. Dziewczyna nie była pewna, czy jej przyjaciółka już
skończyła, czy chce powiedzieć coś jeszcze. Jednak po kilku minutach
ciszy zaczęła mówić cichym tonem.
- Lubię Cię, jesteś fajną
dziewczyną. Tylko, że… Paryż Cię zniszczył. Nie widzisz życia poza
ciuchami i chłopakami. Nic innego się dla Ciebie nie liczy. Mówisz, że
5€ to nic. Ja bym chciała podejść do taty czy mamy i dostać tak po
prostu 5€. Nigdy tak nie miałam. A przecież nie narzekamy na brak
pieniędzy. Nie wiem czy wiesz, ale mój tato jest dyrektorem naszej
szkoły. Jest bardzo ważną osobą w naszym miasteczku. Być może dla Ciebie
to zwykła wieś, ale dla mnie to najlepsza miejscowość na świecie. Może i
nie ma tutaj firmowych sklepów i willi z basenem. Ale my mamy coś
innego. Mamy do siebie szacunek. Wiemy co to przyjaźń i prawdziwa
miłość. Szczerość, zaufanie i bezinteresowność także nie są nam obce. A
smutek większości osobom nie jest potrzebny do szczęścia. To jest
ogromna różnica.
Juliette popatrzyła na nią oczami pełnymi łez i
przekrzywiła głowę. W pewnym sensie wiedziała, że Doris ma rację. Jednak
nie mogła przyznać tego sama przed sobą. Będąc uczciwym i
bezinteresownym wobec innych nie można dojść do niczego. Czasem trzeba
oszukiwać, aby wygrywać. A trzeba wygrywać, żeby osiągać sukcesy.
-
Wiem o czym teraz myślisz. O tym, że mam rację. Tylko wstydzisz lub
boisz się do tego przyznać. Nie musisz tego mówić na głos. Ja wiem
swoje.
- Doris? Kim jest ojciec Jacoba? Kim tak w ogóle jest Jacob?
-
Jacob? Jacob to mój kuzyn. Bardzo fajny chłopak. Chyba, że się mu
podpadnie – Doris ukradkiem spojrzała na przyjaciółkę – Można się przy
nim uśmiać. Tylko, że jest bardzo skryty. Nie lubi zdradzać nikomu
swoich sekretów. Pewnie chcesz spytać czemu Cię nie lubi. Nie wiem, nie
chciał powiedzieć. A jego tato to mój wujek, mąż siostry mojego taty. W
sumie dziwny facet. Nie przepadam za nim. Wiecznie skrzywiony chodzi,
nic mu nie pasuje. Kiedyś miał poważny wypadek, ale jakoś z tego
wyszedł. Mówią, że cudem. A potem poznał mamę Jacoba. Ona jest
pielęgniarką, poznali się w szpitalu. Zanim wzięli ślub, ciocia Camille
zaszła w ciążę. Wujek chyba tego nie chciał, ale nie miał wyboru.
- A kim jest pani Irma?
-
Ta staruszka? To przyjaciółka Twojej babci, nie wiedziałaś? Czasem
chodzę do niej sprzątać. Ona nie lubi Twojej mamy. Powiedziała mi to w
dzień twojego przyjazdu. Jak na mnie wpadłaś, to właśnie do niej szłam.
Była wtedy bardzo zdenerwowana. Ona ma syna, już dorosłego, ale nigdy
nie chce powiedzieć co on robi i gdzie mieszka.
- Dziwna historia, nie uważasz? – spytała Juliette.
- Czy ja wiem? Czemu tak uważasz?
- Moja mama ma zdjęcie ojca Jacoba w portfelu.
-
Skąd wiesz jak on wygląda? On teraz pojechał do Paryża, jeździ tam raz w
roku na jakieś szkolenia z pracy. Nie mogłaś go tutaj widzieć.
- On wygląda tak samo jak Jacob.
-
Teraz już nie, ale kiedyś… W zasadzie to masz rację. Może byli z Twoją
mamą przyjaciółmi albo parą. Dobra, zasiedziałyśmy się. Ja muszę już
lecieć. Zostajesz czy idziesz?
- Pójdę na plażę. Lubię tam siedzieć. Tam jest tak… magicznie.
Juliette
siedziała w tym samym miejscu co zawsze i wpatrywała się w drugi koniec
jeziorka. To wszystko było dziwne. Czuła, że dowie się tutaj kilku
nowych rzeczy i bała się. Nie była pewna, czy jest na to gotowa. Zdawała
sobie sprawę, że być może to, co odkryje zmieni jej życie. Ale
niewątpliwie, co by się nie stało, zawsze będzie z nią Doris.
- Mogę się dosiąść? – usłyszałam koło siebie znajomy głos.
Odwróciłam się i znieruchomiałam.
- Od kiedy ze mną rozmawiasz?
- Od teraz. – powiedział Jacob i usiadł koło mnie. Popatrzył na mnie i uśmiechnął się. – Sorry za ten tekst z burdelem.
- Przeprosiny nie przyjęte. – odburknęła Juliette.
-
Przestań chodzić taka nadąsana. Wcale taka nie jesteś. Jesteś wesoła
osobą. Nie rób z siebie naburmuszonej księżniczki, która zgubiła po
drodze księcia.
Dziewczyna popatrzyła na chłopaka jeszcze bardziej
zdziwiona. No proszę. A jednak potrafi normalnie porozmawiać. Tylko co
mu się stało?
- A gdzie Twoja księżniczka?
Jacob wziął piasek do
ręki i powoli zaczął go przesypywać do drugiej dłoni. Juliette była
pewna, że jej nie odpowie, ale chłopak zmarszczył się i spojrzał na nią.
- Za górami, za lasami. Może gdzieś tam jest, ale tutaj nie ma dla niej miejsca. Nie pasuje tutaj.
- Wymyśliłeś ją?
- Tak.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz