piątek, 18 maja 2012

Rozdział V

Juliette biegła przed siebie, otaczał ją ogromny labirynt. Dziewczyna szukała wyjścia, ale ciągle znajdywała ślepe zaułki, w których stali dziwni ludzi. Emanuel, Cornelia, Jacob,Doris, mężczyzna ze zdjęcia z portfela mamy, pani Irma, wychowawczyni, mama. Każdy z nich coś mówił do niej, jednak ona tego nie mogła usłyszeć. Była cała mokra od potu, włosy kleiły jej się do czoła. Nagle ktoś złapał ją za włosy. Krzyknęła. Wszystko zniknęło.
Juliette obudziła się zlana potem i rozejrzała się dookoła. Było ciemno, a ona wszędzie widziała dziwne kształty, więc szybko zaświeciła lampkę nocną. Pokój był pusty, była tylko ona. Nie rozumiała tego snu. Skąd Ci wszyscy ludzie? Skąd ten mężczyzna?

- Mamo, mogłabyś mi dać chociaż 5€? Dawno nie jadłam niczego słodkiego. – krzyknęła Juliette do mamy, która była w łazience.
- Poczekaj chwilkę, coś robię.
„Tak! Na razie wszystko idzie po mojej myśli”
- Ale ja już muszę wychodzić, bo Doris będzie na mnie czekać!
- No to weź sobie portfel i wyciągnij sama.
Juliette, z uśmiechem na twarzy, otworzyła torebkę mamy i wyciągnęła portfel. Tak naprawdę nie były jej potrzebne żadne pieniądze. Chciała tylko się przyjrzeć nieznajomemu mężczyźnie. Tak jak sądziła, mama nie wyciągnęła tego zdjęcia. Wyglądał identycznie jak Jacob. Brązowe włosy, brązowe oczy, zadarty nos – zupełnie jak jej. To śmieszne. Może Doris coś będzie o nim wiedziała.
- Wychodzę! – krzyknęła Juliette i wyszła z domu przygnębiona jeszcze bardziej, niż wychodząc do szkoły.

Siedziały na pniu drzewa w lesie i rozmawiały. Opowiedziały sobie już prawie całe życie. Doris była wspaniałą dziewczyną. Juliette miała wrażenie, ze dla jej nowej przyjaciółki nie ma żadnych przeszkód. Ciuchy? Nie szata zdobi człowieka. Chłopak? Każdy chłopak w tym wieku to debil, więc nie warto sobie nimi zawracać głowy. Lepiej poczekać aż zmądrzeją. Złe oceny? Każdą można nadrobić następnymi, lepszymi. Brzydka pogoda? Jest mnóstwo książek, których nigdy nie przeczytała. Dla Juliette było to niesamowite podejście do życia. Bez fajnych i modnych ciuchów nie mogłaby w Paryżu znaleźć chłopaka, który był jej potrzebny do pokazania się koleżankom oraz do wspierania jej w trudnych chwilach. Złych ocen nie lubiła poprawiać, bo jeśli dostała złą z danego przedmiotu, od razu się do niego zrażała. Książki? To śmieszne. Jak można czytać książki, skoro jest tyle lepszych i ciekawszych rzeczy do zrobienia. Zakupy, komputer, długie rozmowy przez telefon z przyjaciółmi. Czasem współczuła Doris tak nudnego życia. Jednak z drugiej strony… Może gdyby ona żyła tutaj, od dzieciństwa, potrafiłaby się cieszyć życiem tak jak jej przyjaciółka? Może nie dostrzegałaby tylu smutnych i złych rzeczy dookoła? Może gdyby nie była przyzwyczajona do markowych ciuchów miałaby więcej znajomych?
- O czym myślisz? – zapytała niespodziewanie Doris, tym samym przerywając jej rozmyślania.
- O mnie, o Tobie, o Sant Louis, o Paryżu.
- I co?
- I to wszystko jest tak cholernie pokręcone! – wykrzyknęła Juliette, a po jej policzkach popłynęły łzy. – Tak szczerze mówiąc to mam dość tego wszystkiego! Sądziłam, że mam wszystko. Otaczali mnie ludzie, z którymi tak naprawdę nic mnie nie łączyło. Znaczyłam dla nich tyle, co znaczę dla większości tutejszych mieszkańców. Miałam mnóstwo ciuchów, fajny dom, dużo kasy. I co z tego? Zostało mi nic. Z ciuchów niedługo wyrosnę, domu nie mam, kasy też nie. Dzisiaj musiałam od mamy pożyczyć 5€. Co to jest? Za to nic nie można kupić, rozumiesz? Mam taką ochotę czasem wsiąść w pierwszy lepszy autobus, wrócić do Paryża, pobiec do Emanuela, wtulić się w niego, powiedzieć mu jak bardzo za nim tęsknię i jak mi go brakuje, pocałować go i nie wracać tutaj, ale się tak nie da! Co z tego, że tam wrócę? Nie mam tam nic. Nie mam znajomych, nie mam chłopaka. Dziewczyna, którą uważałam za przyjaciółkę, okazała się zwykłym chamem!
Doris wysłuchała tego w ciszy, a potem nic nie mówiąc objęła Juliette ramieniem. Dziewczyna nie była pewna, czy jej przyjaciółka już skończyła, czy chce powiedzieć coś jeszcze. Jednak po kilku minutach ciszy zaczęła mówić cichym tonem.
- Lubię Cię, jesteś fajną dziewczyną. Tylko, że… Paryż Cię zniszczył. Nie widzisz życia poza ciuchami i chłopakami. Nic innego się dla Ciebie nie liczy. Mówisz, że 5€ to nic. Ja bym chciała podejść do taty czy mamy i dostać tak po prostu 5€. Nigdy tak nie miałam. A przecież nie narzekamy na brak pieniędzy. Nie wiem czy wiesz, ale mój tato jest dyrektorem naszej szkoły. Jest bardzo ważną osobą w naszym miasteczku. Być może dla Ciebie to zwykła wieś, ale dla mnie to najlepsza miejscowość na świecie. Może i nie ma tutaj firmowych sklepów i willi z basenem. Ale my mamy coś innego. Mamy do siebie szacunek. Wiemy co to przyjaźń i prawdziwa miłość. Szczerość, zaufanie i bezinteresowność także nie są nam obce. A smutek większości osobom nie jest potrzebny do szczęścia. To jest ogromna różnica.
Juliette popatrzyła na nią oczami pełnymi łez i przekrzywiła głowę. W pewnym sensie wiedziała, że Doris ma rację. Jednak nie mogła przyznać tego sama przed sobą. Będąc uczciwym i bezinteresownym wobec innych nie można dojść do niczego. Czasem trzeba oszukiwać, aby wygrywać. A trzeba wygrywać, żeby osiągać sukcesy.
- Wiem o czym teraz myślisz. O tym, że mam rację. Tylko wstydzisz lub boisz się do tego przyznać. Nie musisz tego mówić na głos. Ja wiem swoje.
- Doris? Kim jest ojciec Jacoba? Kim tak w ogóle jest Jacob?
- Jacob? Jacob to mój kuzyn. Bardzo fajny chłopak. Chyba, że się mu podpadnie – Doris ukradkiem spojrzała na przyjaciółkę – Można się przy nim uśmiać. Tylko, że jest bardzo skryty. Nie lubi zdradzać nikomu swoich sekretów. Pewnie chcesz spytać czemu Cię nie lubi. Nie wiem, nie chciał powiedzieć. A jego tato to mój wujek, mąż siostry mojego taty. W sumie dziwny facet. Nie przepadam za nim. Wiecznie skrzywiony chodzi, nic mu nie pasuje. Kiedyś miał poważny wypadek, ale jakoś z tego wyszedł. Mówią, że cudem. A potem poznał mamę Jacoba. Ona jest pielęgniarką, poznali się w szpitalu. Zanim wzięli ślub, ciocia Camille zaszła w ciążę. Wujek chyba tego nie chciał, ale nie miał wyboru.
- A kim jest pani Irma?
- Ta staruszka? To przyjaciółka Twojej babci, nie wiedziałaś? Czasem chodzę do niej sprzątać. Ona nie lubi Twojej mamy. Powiedziała mi to w dzień twojego przyjazdu. Jak na mnie wpadłaś, to właśnie do niej szłam. Była wtedy bardzo zdenerwowana. Ona ma syna, już dorosłego, ale nigdy nie chce powiedzieć co on robi i gdzie mieszka.
- Dziwna historia, nie uważasz? – spytała Juliette.
- Czy ja wiem? Czemu tak uważasz?
- Moja mama ma zdjęcie ojca Jacoba w portfelu.
- Skąd wiesz jak on wygląda? On teraz pojechał do Paryża, jeździ tam raz w roku na jakieś szkolenia z pracy. Nie mogłaś go tutaj widzieć.
- On wygląda tak samo jak Jacob.
- Teraz już nie, ale kiedyś… W zasadzie to masz rację. Może byli z Twoją mamą przyjaciółmi albo parą. Dobra, zasiedziałyśmy się. Ja muszę już lecieć. Zostajesz czy idziesz?
- Pójdę na plażę. Lubię tam siedzieć. Tam jest tak… magicznie.

Juliette siedziała w tym samym miejscu co zawsze i wpatrywała się w drugi koniec jeziorka. To wszystko było dziwne. Czuła, że dowie się tutaj kilku nowych rzeczy i bała się. Nie była pewna, czy jest na to gotowa. Zdawała sobie sprawę, że być może to, co odkryje zmieni jej życie. Ale niewątpliwie, co by się nie stało, zawsze będzie z nią Doris.
- Mogę się dosiąść? – usłyszałam koło siebie znajomy głos.
Odwróciłam się i znieruchomiałam.
- Od kiedy ze mną rozmawiasz?
- Od teraz. – powiedział Jacob i usiadł koło mnie. Popatrzył na mnie i uśmiechnął się. – Sorry za ten tekst z burdelem.
- Przeprosiny nie przyjęte. – odburknęła Juliette.
- Przestań chodzić taka nadąsana. Wcale taka nie jesteś. Jesteś wesoła osobą. Nie rób z siebie naburmuszonej księżniczki, która zgubiła po drodze księcia.
Dziewczyna popatrzyła na chłopaka jeszcze bardziej zdziwiona. No proszę. A jednak potrafi normalnie porozmawiać. Tylko co mu się stało?
- A gdzie Twoja księżniczka?
Jacob wziął piasek do ręki i powoli zaczął go przesypywać do drugiej dłoni. Juliette była pewna, że jej nie odpowie, ale chłopak zmarszczył się i spojrzał na nią.
- Za górami, za lasami. Może gdzieś tam jest, ale tutaj nie ma dla niej miejsca. Nie pasuje tutaj.
- Wymyśliłeś ją?
- Tak.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz